Świąteczne zwyczaje
Justyna Górska-Strecher: Wiele wskazuje na to, że pierwotnie było to miejsce dla przybyszy z zaświatów, których należało ugościć zarówno magicznymi, symbolicznymi potrawami, jak i zapewnić im miejsce przy stole. Świadczyć może o tym zwyczaj, który stosunkowo długo przetrwał na naszych terenach, symbolicznego dmuchania na krzesła, stołki, zanim usiądzie się na nich do wieczerzy wigilijnej.
Czy zestaw świątecznych potraw też miał konkretne znaczenie? Mak, grzyby to nieprzypadkowe produkty, proszę zdradzić dlaczego…
- Świąteczne posilanie traktowano jako swoisty rytuał, produkty absolutnie nie były przypadkowe. Najistotniejsza, rzecz jasna, tego dnia jest ryba, symbol początku, słońca, morza, życia i nieśmiertelności. Uznawano także jej tajemniczość, ponieważ przebywa w żywiole, w którym człowiek żyć nie potrafi. W chrześcijaństwie ryba to Zbawiciel. Miód symbolizuje odrodzenie lub zmianę osobowości. Dodatkowo, ponieważ miód jest rezultatem tajemniczego dla człowieka procesu obróbki, łatwo pojąć, że jest analogicznym odpowiednikiem indywidualnej pracy nad sobą. Mak zajmował wśród wigilijnych potraw specjalne miejsce, znano oczywiście jego usypiające właściwości. Mak, obdarzony tą niezwykłą mocą, mógł być przepustką w zaświaty. Był też poczęstunkiem dla tych, którzy wówczas stamtąd przychodzą na ziemię. Grzyby pochodziły z lasu, a więc miejsca magicznego, nieznanego, zamieszkałego przez dzikie zwierzęta, gdzie rosły życiodajne, ale i trujące zioła, nie do końca znane. Grzybami można się było otruć, ale też najeść do syta. Były więc znakiem dla przybyszów z zaświatów, posiłkiem dla nich świadczącym o ludzkiej znajomości reguł wszechświata, ale też dobrej woli ugoszczenia. Równie magiczne były orzechy, zawierały w sobie tajemnicę, jądro życia skryte w twardej skorupie, które zasiane stawały się rośliną, drzewem, owocem. Podobnym symbolem tajemnicy życia był migdał wykorzystywany w Polsce tylko w kuchniach pałaców i dworów. Groch wymieszany z kapustą oznaczał dobrobyt, obfitość, sytość. Tak jak ziarna grochu wysypywały się ze strąków, tak obficie powinien los obdarzyć człowieka dostatkiem. Podobnie kapusta, tak jak nieprzeliczalne są jej liście, tak niezliczone powinny być łaski losu w przyszłości.
- Ze zwierzętami dzielono się opłatkiem, zanoszono im resztki wigilijnych potraw, siano leżące na stole. Oczywiście poczęstunek ten miał zapewnić zwierzętom gospodarskim zachowanie dobrego zdrowia i zapewnienie sobie obfitych zysków z hodowli w nadchodzącym roku. Podobnie zabiegi związane z wyplataniem małych powróseł ze snopków zboża ustawianych w izbach wigilijnych, które potem wtykano w ziemię pomiędzy oziminy, miały zapewnić obfitość plonów. Z tej wigilijnej słomy splatano także powrósła i obwiązywano nimi owocowe drzewa w sadzie w przekonaniu, że nie będą zbytnio marzły i będą lepiej rodziły owoce. Drzewa te także „straszono”, gospodarze odwiedzali je przed pasterką i „rozmawiali” z nimi, ostrzegając je, że w przypadku, gdy nie będą rodziły, zostaną ścięte już w najbliższym roku.
Choinka to stosunkowo niedawny przeszczep z kultury zachodniej. Wcześniej obejście zdobiono podłaźniczką, która była magiczna, niemal święta. Nie wolno jej było tak po prostu wyrzucić jak dziś opadłej z igieł choinki. Co z nią robiono?
- Podłaźniczka, zwana też bożym drzewkiem, wiechą, jutą, to zielona gałąź zawieszana u pułapu, nad stołem wigilijnym. Była dekorowana jabłkami, orzechami, wycinankami z opłatków. Podłaźnik był przypomnieniem, nadzieją życia w tym martwym czasie zimowej ciemności i uśpienia świata. Nic więc dziwnego, że jego gałęzie przechowywano i wykorzystywano w celach leczniczych do sporządzania naparów, okadzania izb, ale także pomieszczeń gospodarczych. Nadmiar gałązek dawano w okresie poświątecznym do zjedzenia zwierzętom, wierząc w ich właściwości lecznicze, a także to, że wpłynie to na jakość dawanego przez krowy mleka.
Źródło: Świąteczne zwyczaje