I Kowary z miodem coś wspólnego mają również
Kowary to coś…, a jego mieszkańcy to nie gęsi i swoje święto mają. Tegoroczne trwało przez całe dwa dni minionego weekendu (11-12.09 2010 r.), od rana do bardzo późnego wieczora i charakteryzowało się specyficznym klimatem.
Zaraz po odegraniu hymnu Kowar, po występach najmłodszych artystów – zachwycił grający na akordeonie Michał Starak i obsługujący keyboard Bartek Budny, w rytm bicia w bębny i dźwięku fletów wpełzły na scenę wszelkiej maści zjawy, duchy, wiedźmy. Te podziemne stwory wyrwały z rąk Burmistrza klucze od Miasta i objęły je w swe władanie. Można było je widzieć i później snujące się między uczestnikami wszelkich świątecznych imprez, dostrzec kata, wiedźmy walońskie, cienie Piastów i samą Śmierć. Okazały się jednak duchami przyjaznymi. Nie tylko, że nie przeszkadzały, a wręcz pomagały i uatrakcyjniały przebieg kowarskiego święta.
A wszelkich atrakcji było co niemiara. Na scenie pojawił się pochodzący z Kowar, aktor Wojciech Dąbrowski – zapoznał z legendami i historią herbu miasta, zaś w dniu następnym zaprezentował w Miejskim Ośrodku Kultury spektakl teatralny, na który bilety wstępu rozeszły się jak ciepłe bułeczki już w dniu go poprzedzającym.
A scena okupowana była przez cały czas trwania imprezy. Można było zobaczyć, posłuchać i podziwiać: występy dzieci i młodzieży, zespół La-Valon, Kowarskie Wrzosy i Kowarską Orkiestrę Rozrywkową; występ Gildii Przewodników Sudeckich i interesujących grup z miast partnerskich, ale też koncert reggae Natural Dread Killaz i niewątpliwą gwiazdę tegorocznych Dni Kowar – pop-rockowa grupę Sumptoastic.
Ta pochodząca z Bolesławca grupa obchodzi w tym roku swoje 10-lecie. Ma na koncie wiele sukcesów związanych z listami przebojów i ze sprzedażą albumów. Od pięciu lat należy do ścisłej krajowej czołówki pod względem ilości granych koncertów – dała ich kilkaset tak w kraju, jak i za granicą (głównie w Niemczech i USA). To właśnie występ tej grupy był magnesem, który przyciągnął pod scenę tłumy widzów.
A zwieńczeniem jednego z wieczorów był teatr ognia i Anastenaria – chodzenie po rozżarzonych węglach.
Poza sceną też działo się niemało. Dniom Kowar towarzyszył Artystyczny Jarmark. Miejscowi artyści-rzemieślnicy sprzedawali swe wyroby: ręcznie wykonane serwetki, obrusy, tkane obrazy, wyroby z wosku pszczelego i ze szkła oraz różnego rodzaju miody. Można było nawet dowiedzieć się jak pszczoły wyrabiają miód i podejrzeć je podczas pracy.
Wśród imprez towarzyszących warto wymienić: Turniej Miast Partnerskich, otwarcie wystawy obrazów w Urzędzie Miasta, turniej tenisa ziemnego, konferencję Historia Kowar, legendy, miejsca historyczne. Można było też wziąć udział w Kowarskiej Nocy Zabytków oraz zawodach sportowych i wędkarskich.
Tegoroczne dni Kowary były szczególnie udane – szczycą się rekordową frekwencją. Bawiło się tu kilka tysięcy osób. Nie zabrakło niczego, co jest niezbędne do dobrej zabawy: koncertów gwiazd, wystaw, jarmarku artystycznego i sportowych emocji podczas turnieju miast partnerskich i nie tylko…
A wszystko to za sprawą organizatorów, którymi byli: Miasto Kowary, kowarskie stowarzyszenia, w tym Stowarzyszenie Miłośników Kowar i Związek Gmin Karkonoskich.
I ja tam byłam, i jak zwykle w dwóch wystąpiłam rolach: mieszkanki Kowar, która wraz z najbliższymi członkami rodziny uczestniczyła w tym szczególnym święcie i Posła na Sejm RP. Na szczęście obowiązków poselskich było niewiele, więc mogłam oddać się beztroskiej zabawie. Z czego chętnie korzystałam.
Źródło: I Kowary z miodem coś wspólnego mają również