Najsłodszy zawód świata
Tereny Podbeskidzia słyną z pięknej przyrody, co sprzyja hodowli pszczół i prowadzeniu własnej pasieki. W Bielsku-Białej pracuje ok.140 pszczelarzy. Produkujących oni miody nieporównywalnie lepsze od tych, które można znaleźć na sklepowych półkach.
Od wieków znane są lecznicze właściwości miodu, lecz nie wszyscy wiedzą, że można leczyć również pszczelim jadem. Jeden z bielskich pszczelarzy, Albin Bojanowicz przekonał się o tym na własnej skórze. – Wiele lat temu zacząłem chorować na reumatyzm. Mój znajomy pszczelarz doradził mi leczenie jadem tych owadów. Na początku próbowałem je łapać na łąkach i prowokować do kąsania mnie. W końcu zdecydowałem, że kupię jedną pszczelą rodzinę i założę ul. Taka terapia okazała się bardzo skuteczna, bo już od wielu lat nie odczuwam dolegliwości reumatycznych.
Początki powstawania własnej pasieki są trudne. Trzeba poznać zwyczaje i rytm życia pszczół, żeby nie zostać zaatakowanym przez rój i zapobiec śmierci owadów. Aby dobrze prowadzić własną pasiekę, trzeba o nią dbać o różnych porach dnia. Z powodu pracy zawodowej Albin Bojanowicz musiał tymczasowo zrezygnować z hodowli pszczół, ale gdy przeszedł na emeryturę z radością wrócił do swoich pasji. Teraz prowadzi pasiekę liczącą dziesięć rodzin.
Przedstawiciele tego zawodu spotykają się w bielskim kole Związku Pszczelarzy Podbeskidzia ,,Bartnik”. Należy do niego około siedemdziesięciu osób. Oprócz nich, na terenie naszego miasta pracują również pszczelarze niezrzeszeni. Spotykają się dwa razy w miesiącu, a także z okazji świąt i zakończenia sezonu.
Grono bielskich pszczelarzy zasilają głównie emeryci, ale zdarzają się także młodzi ludzie, którzy zakładają własne pasieki. Mamy w Bielsku-Białej również pszczelarki, które najczęściej kontynuują tradycje swoich zmarłych ojców czy mężów.
- Znam ludzi, którzy z powodzeniem utrzymują się z pszczelarstwa – mówi Albin Bojanowicz. – Mają ok.400 rodzin pszczelich i wywożą je na różne tereny, żeby zbierały pyłek. Właścicielom mniejszych pasiek, takich jak moja, wystarczają okoliczne sady, mniszek lekarski czy kwitnące lipy.
Zawodowi pszczelarze borykają się z wieloma niezależnymi od nich trudnościami. W tym roku zbiory miodu są słabe ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne, które panowały wiosną. Współcześni pszczelarze muszą także walczyć z licznymi chorobami pszczół. Np. w USA zabiły one 90 proc. populacji tych owadów.
- Mimo różnych trudności, które dręczą pszczelarzy uważam, że jest to pasjonujące zajęcie. Można tę pracę po prostu pokochać – dodaje Bojanowicz.
W Bielsku-Białej i okolicach powstaje kilka rodzajów miodu, m.in. wielokwiatowy, lipowy oraz spadziowy. Według lekarza Jerzego Gali, miód wpływa korzystnie na cały ludzki organizm, szczególnie na skórę, układ oddechowy i przewód pokarmowy. Warto stosować różnego rodzaju mieszanki miodowo-ziołowe. Szerokie zastosowanie lecznicze ma także propolis, czyli tzw. kit pszczeli, będący lepką substancją powstająca z żywic roślinnych zebranych przez pszczoły z pączków i młodych pędów.
- Wszystkie miody są dobre, a każdy ma inne właściwości – podkreśla nasz rozmówca. – Na pewno warto spróbować miodu spadziowego z drzew iglastych lub liściastych. W mojej pasiece produkuję także popularny w naszym regionie miód wielokwiatowy.
Dzięki ciężkiej pracy bielskich pszczelarzy w naszym mieście można kupić także świece i inne wyroby z prawdziwego wosku. Dostępne są też kosmetyki wyprodukowane z wykorzystaniem miodu i propolisu.
Agnieszka Pollak-Olszowska
Źródło: Najsłodszy zawód świata