Maciej Rysiewicz- albo komary, albo pszczoły
ODKOMARZANIE, ZAGŁADA PSZCZÓŁ I MINISTER ZDROWIA EWA KOPACZ
Ręce opadają. Nie dość, że wezbrane wody rzek zniszczyły w 2010 roku dorobek wielu gospodarstw pasiecznych w Polsce, to na dodatek urzędnicy jakby umówili się przeciwko pszczelarzom i zarządzili odkomarzanie wielu zalanych terenów i… oczywiście, oprócz komarów wytruli także pszczoły. Do mojej redakcji dotarły porażające dowody w tej sprawie przekazane przez Lucjana Furmanka, prezesa Koła Pszczelarzy w Bieczu (Karpacki Związek Pszczelarzy) i Romana Wolnego, pszczelarza z Kazimierza Dolnego (Wojewódzki Związek Pszczelarzy w Lublinie).
„Zatrute pszczoły sypały się z ula jak zboże w młynie. W życiu czegoś takiego nie widziałem. Mam 23 pszczele rodziny, każda ucierpiała. (…) Padły tak zwane pszczoły lotne, które tego dnia żerowały na kwitnących lipach. Pierwsze padły po rannym oprysku, reszta po drugim przeprowadzonym po południu. Niektóre padły, zanim doleciały do ula, te które zdołały do niego dotrzeć, zostały wyrzucone przez zdrowe (…)”[1] – tak żalił się dziennikarce „Gazety Gorlickiej” jeden z poszkodowanych pszczelarzy bieckich Tadeusz Przybyłowicz.
Co wydarzyło się w Bieczu 30 czerwca 2010 roku?
„Przestępstwo popełniono 30 czerwca 2010 roku dokonując masowego wytrucia pszczół opryskami na komary, które wykonano dwukrotnie tego dnia; w godzinach rannych od 6.00 do 8.00 i w godzinach popołudniowych od 16.00 do 19.00. Opryski ze śmigłowca wykonywała firma DERTEX DDD Joanna Sordyl, 43-384 Bielsko Biała/Jaworze, ul. Bielska 84. Opryski wykonano w ramach umowy zawartej z Burmistrzem Biecza z dnia 23 czerwca 2010 r. (nr IPOŚ/2222-82/2010). (…) Dzień 30 czerwca 2010 r. był jednym z pierwszych dni intensywnego kwitnienia drzew lipowych będących podstawowym źródłem nektaru-wsadu dla miodu lipowego. Dzień ten był bardzo słoneczny z temperaturą dodatnią ok. 28-30ºC. Tereny opryskane stanowią zasadniczą bazę drzew lipowych a zarazem bazę nektarową (…)”.
Tak brzmi pierwsza część zbiorowego zgłoszenia 14 członków Koła Pszczelarzy w Bieczu o popełnieniu przestępstwa z art. 181 §1 Kodeksu karnego złożonego w Prokuraturze Rejonowej w Gorlicach. Wytrucie dotyczy 358 rodzin pszczelich, a straty wyceniono na 250 tysięcy złotych. Art. 181 §1 Kodeksu karnego stanowi: „Kto powoduje zniszczenie w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat”.
Pszczelarze bieccy z prezesem Lucjanem Furmankiem zadali sobie bardzo dużo trudu, żeby udowodnić swoje racje. Bezpośrednio po stwierdzeniu masowych zatruć wystąpili do Burmistrza Biecza z wnioskiem o powołanie komisji, która dokonałaby merytorycznych ustaleń w przedmiotowej sprawie. Burmistrz komisję powołał. W jej skład weszli m. in. zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Gorlicach, przedstawiciele Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gorlicach i Urzędu Gminnego w Bieczu. Komisja jednoznacznie stwierdziła masowe padnięcia pszczół w wyniku dokonanych oprysków w 14 pasiekach. Ustalono, że oprysku komarów (i pszczół) firma DERTEX DDD dokonała preparatem Bifent 25 EW, który według tzw. „Karty charakterystyki mieszaniny niebezpiecznej” jest bardzo toksyczny dla pszczół i posiada symbol zagrożenia R 57. Ponadto w dniu masowego padnięcia pszczół po dokonanych opryskach, tj. w dniu 30 czerwca 2010 roku niektórzy poszkodowani pszczelarze pobrali próbki martwych pszczół i zabezpieczyli je w niskich temperaturach. Pięć takich próbek jako partię reprezentatywną od wszystkich poszkodowanych pszczelarzy zarząd Koła w Bieczu dostarczył do Specjalistycznego Instytutu Ochrony Roślin PIB Laboratorium Badania Pozostałości Środków Ochrony Roślin w Białymstoku (ul. Chełmińskiego 22). Instytut wydał w tej sprawie opinię już 23 lipca 2010 roku, w której jednoznacznie stwierdzono, że w organizmach martwych pszczół przekazanych do analizy znajdują się substancje trujące, które były powodem masowego padnięcia pszczół. Jednocześnie oprócz głównej substancji aktywnej środka Bifent 25 EW, tj. bifentryny, wykryto w martwych pszczołach dodatkowo obecność toksycznego związku cypermetryny, której obecność i stężenie było wyższe nawet czterokrotnie od ostrej dawki śmiertelnej. Czy zatem w środku komarobójczym Bifent 25 EW obok bifentryny, którą producent środka ujawnia na opakowaniu była także zakamuflowana cypermetryna? Tak należałoby domniemywać. Bo skąd mogłaby cypermetryna znaleźć się w organizmach martwych pszczół 30 czerwca 2010 roku?
Prezes Lucjan Furmanek i jego pszczelarze działali dalej. Po ujawnieniu tych faktów wystapili do firmy DERTEX DDD z wnioskiem o odszkodowanie. DERTEX DDD „zepchnął” oczywiście sprawę na firmę ubezpieczeniową, tj. WARTĘ 24 PLUS Sp. z o.o. WARTA 24 PLUS Sp. z o.o. wydała decyzje odmowną i obwiniła za zaistniały stan rzeczy Urząd Gminy w Bieczu. Jak zwykle w Polsce skrzywdzony obywatel nie ma racji, a urzędy grają w ping-ponga papierami, które jednak coraz bardziej parzą.
W dniu 5 listopada 2010 roku prezes Lucjan Furmanek otrzymał z Prokuratury Rejonowej w Gorlicach pismo następującej treści: „Sekretariat Prokuratury zawiadamia Pana, jako zawiadamiającego o przestępstwie, że postanowieniem Prokuratora Rejonowego w Gorlicach z dnia 5 listopada 2010 roku wszczęte zostało śledztwopod sygnaturą Ds. 2025/10/Sp(c) w sprawie dotyczącej spowodowania masowego wytrucia pszczół na szkodę właścicieli zrzeszonych w Kole Pszczelarzy w Bieczu, tj. o czyn z art. 181 §1 Kodeksu karnego”.
Czy sprawa znajdzie swój szczęśliwy finał i kiedy? Chciałbym mieć dla Czytelników „Przeglądu Pszczelarskiego” kiedyś dobre wiadomości, ale znając rachityczne i skorumpowane podstawy III RP poddaję swoje nadzieje głębokiej wątpliwości. Ale prezesowi Lucjanowi Furmankowi z Biecza trzeba nie tylko kibicować, prezesowi Lucjanowi Furmankowi z Biecza trzeba pomóc!
DERTEX DDD krąży nad Polską!
Kilka dni po otrzymaniu dokumentacji z Biecza od prezesa Lucjana Furmanka dotarła do mnie następna przesyłka. Tym razem znakomity kolega po pszczelarskim fachu Roman Wolny z Kazimierza Dolnego przekazał mi prawie identyczne „komarobójcze” dossier. Dotyczyło ono odkomarzania Gminy Kazimierz Dolny w dniach 19-20 lipca 2010 roku, a jakże przez firmę DERTEX DDD z Bielska Białej. I znowu w opryskach pojawia się Bifent 25 EW jako „preparat nieszkodliwy dla ludzi i zwierząt, posiadający aktualne atesty i karty charakterystyki”. Na podstawie dostępnych dokumentów można stwierdzić, że zabieg odkomarzania podjął burmistrz Kazimierza Dolnego. Urząd Miasta w Kazimierzu Dolnym w dniu 6 lipca 2010 roku poinformował Wojewódzki Związek Pszczelarzy w Lublinie, że w/w zabieg zostanie przeprowadzony metodą agrolotniczą przy użyciu preparatów BIFENT 25 EW oraz Aqua K-Othrine, na obszarze ok. 3000 ha. Pszczelarz Roman Wolny z Kazimierza Dolnego pismem z dnia 9 lipca 2010 roku, które skierował do burmistrza swojego miasta, stanowczo zaprotestował przeciwko wykonaniu takiego oprysku. Niestety bezskutecznie. Burmistrz był bezlitosny. Helikoptery DERTEXU DDD rozpyliły BIFENT 25 EW oraz Aqua K-Othrine nad Kazimierzem Dolnym. Bifentryna i cypermetryna swobodnie dostały się do środowiska naturalnego.
W Opolu i w Warszawie
Akcje odkomarzania przedsięwzięto nie tylko w Bieczu i Kazimierzu Dolnym. Z dostępnych informacji wynika, że były w nią zamieszane liczne polskie samorządy. W lipcu ekologowie w Opolu stanowczo zaprotestowali przeciwko opryskaniu 1600 hektarów miasta. Dyrekcja opolskiego ogrodu zoologicznego wsparła ten protest. Zakwestionowano użycie obu preparatów: BIFENT 25 EW oraz Aqua K-Othrine. Dyrektor opolskiego ZOO Lesław Sobieraj argumentował: „Nie podoba mi się substancja, która zostanie użyta, nie chcę ryzykować. Kilka lat temu w innym ogrodzie po jej użyciu padły dwa lemury. Obawiam się także o nasze stawy. Jakoś przemęczymy się z komarami[2]”. Ostatecznie samorządowcy w Opolu wycofali z oprysków BIFENT 25 EW i 1600 ha opolskiej ziemi zostało spryskanych przy użyciu środka Aqua K-Othrine. Na ten zbrodniczy cel wydano – uwaga – 1 milion złotych. Koszt pojedynczego zabiegi na 800 ha wynosi ok. 80 tysięcy złotych[3]. Doprawdy duma mnie rozpiera, kiedy pomyślę jak sprawne i zdeterminowane potrafi być moje państwo w walce z… komarami. A zamożne… bo mlekiem i – nomen omen – miodem płynące, dzięki pszczelarzom. Już nic więcej nie mamy do załatwienia w Polsce i trzeba ostatecznie rozwiązać problem owadów latających. I na to środki finansowe są nieograniczone!
W lokalnym czasopiśmie „Józefów nad Świdrem” nr 08(206) w sierpniu 2010 roku przeciw odkomarzaniu wypowiedział się członek Józefowskiego Klubu Ekologicznego Leszek Sobczyński: „Komu rzeczywiście przeszkadzają komary i dla kogo są na tyle uciążliwe, że trzeba odkomarzać dotknięte powodzią miasta i gminy? Czy przeszkadzają one mieszkańcom czy firmom odkomarzającym i producentom chemii do odkomarzania? Mnie osobiście na tyle nie przeszkadzają. Komary bywają. Raz jest ich więcej raz mniej. Taka jest natura w naszej szerokości geograficznej. Poza tym komary w naszej szerokości geograficznej nie przenoszą chorób, to tylko przejściowa uciążliwość. To, czego naprawdę trzeba się obawiać, to chemia służąca do trucia komarów. Ponadto znam dobrze ten mechanizm działania i lobowania przez firmy celem zrobienia kolejnego wielkiego biznesu. Jesteście pewnie Państwo tego świadomi, jakie potencjalne krociowe zyski osiągną firmy produkujące chemię oraz firmy świadczące usługi w tym zakresie, jeśli miasta i gminy dotknięte powodzią zaczną odkomarzać swoje terytoria. Ale czy zastanawialiście się Państwo nad zagrożeniami związanymi z truciem komarów? Czy środki te są bezpieczne dla ludzi i środowiska? Czy środki do odkomarzania oprócz komarów zabiją setki innych gatunków i innych zwierząt?”.
Głos Leszka Sobczyńskiego okazał się w tym przypadku o dziwo skuteczny. Burmistrz Stanisław Kruszewski odstąpił od pomysłu odkomarzania Józefowa. Niestety ten sukces zabrzmiał jak łabędzi śpiew. Bo Leszek Sobczyński w tej samej sprawie złożył 20 lipca 2010 roku interwencję do Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. I 9 sierpnia 2010 roku otrzymał odpowiedź z Biura Ochrony Środowiska w/w urzędu, którą zmuszony jestem zacytować w całości, choć z przerażeniem:
„W nawiązaniu do Pana pisma (…) uprzejmie informuję, że akcja odkomarzania na terenie m. st. Warszawy przeprowadzona została w związku z przejściem fali wezbraniowej na Wiśle. Odkomarzanie przeprowadzone zostało metodą ręcznych oprysków środkami biobójczymi na terenach, na których wystąpiły okresowe zastoiska wodne powstałe w wyniku przesięków, wybijania wód gruntowych oraz podtopień.
Opryski nie były prowadzone na obszarach Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu oraz na obszarach Natura 2000. Tereny oprysków wskazane zostały przez burmistrzów 11 dzielnic m. st. Warszawy.
Opryski przeprowadzone zostały przez firmę specjalistyczną przy użyciu preparatu biobójczego AQUA K-OTHRINE (w pierwszym dniu opryski przeprowadzono przy użyciu preparatu BIFENT 25 EW). Obydwa preparaty posiadają pozwolenie Ministra Zdrowia:
- AQUA K-OTHRINE
- pozwolenie na obrót produktem biobójczym Ministra Zdrowia nr 3675/09 z dnia 18 marca 2009 r.,
- decyzja z dnia 11 maja 2010 r. przedłużająca ważność ww. pozwolenia do dnia 14 maja 2014 r.
- BIFENT 25 EW
- pozwolenie na obrót produktem biobójczym Ministra Zdrowia nr 3635/08 z dnia 23 grudnia 2008 r.,
- decyzja z dnia 4 maja 2010 r. przedłużająca ważność ww. pozwolenia do dnia 14 maja 2014 r.
Opryski przeprowadzone były zgodnie z wytycznymi przygotowanymi przez dr Aleksandrę Gliniewicz z samodzielnej Pracowni Entomologii Medycznej i Zwalczania Szkodników Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, z uwzględnieniem potencjalnych zagrożeń opisanych w kartach charakterystyki preparatów stosowanych do oprysków. Mając świadomość, że środki biobójcze nie są neutralne dla środowiska, opryski prowadzono tak, aby uzyskać największą skuteczność w zwalczaniu osobników dorosłych i ich larw, przy maksymalnej ochronie innych organizmów”.
Pismo podpisała p.o. Dyrektora Biura Ochrony Środowiska Grażyna Sienkiewicz.
Po lekturze tego pisma można odnieść wrażenie, że pani Grażyna Sienkiewicz pracuje raczej w Biurze Niszczenia Środowiska, ale zostawmy na razie te złośliwości. Bo z zacytowanego powyżej pisma wynika, że przestępczy proceder ścigany z oskarżenia publicznego na podstawie art. 181 §1 Kodeksu karnego („Kto powoduje zniszczenie w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat”) organizuje nie kto inny tylko sama pani Minister Zdrowia Ewa Kopacz. Komisja dr. Pawła Chorbińskiego, działająca przy Ministrze Rolnictwa, może sobie ręce urobić aż po same łokcie, a w tym samym czasie pani minister Ewa Kopacz, jednym podpisem, de facto przyczynia się do zagłady pasiek w Bieczu. I niech mi ktoś teraz powie, że rząd Platformy Obywatelskiej stoi na straży pomyślności polskich pszczelarzy. Napisałem w poprzednim numerze „Przeglądu Pszczelarskiego”, że ten rząd stoi na straży pomyślności, ale lobby pestycydowych trucicieli, a nie pszczelarzy, ale być może nie wszyscy mi uwierzyli.
[1] Halina Gajda, Czternastu pszczelarzy z Biecza straciło ponad milion owadów, „Gazeta Gorlicka” z 15 października 2010 r., s. 6
[2] Źródło – http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100709/POWIAT01/647427365
[3] Podaję na podstawie szacunkowych danych przedstawionych w piśmie z dnia 22 lipca 2010 r. Burmistrza Miasta Józefowa Stanisława Kraszewskiego do Leszka Sobczyńskiego.
Źródło: Maciej Rysiewicz- albo komary, albo pszczoły