100 $ za kilogram miodu z Baszkirii
globie, gdzie do dziś zachowało się pradawne rzemiosło – bartnictwo.
Miód barciowy jest najbardziej bogaty w składniki i najbardziej
kosztowny na świecie.
drzewie, gdzie mieszkają pszczoły, może być wydrążona sztucznie czy
naturalna, lecz pszczoły koniecznie są tylko dzikie, leśne. W Baszkirii
dla zachowania dzikich pszczół nawet utworzono specjalny rezerwat, a
razem z pszczołami chroniony okazał się również zawód bartnika, czy też
bartodzieja.
zawodu wcale nie jest trudne, gdyż nawet nie trzeba dbać o ule, całą
pracę wykonuje pszczoła, człowiek ma tylko wleźć na drzewo i zabrać stąd
miód. Jednak w rzeczywistości prawdziwy bartnik musi posiadać mnóstwo
najróżniejszej wiedzy i umiejętności. Musi więc wiedzieć, czy aktualny
rok był sprzyjający dla pszczół, czy są one zdrowe i czy im czegoś nie
brakuje, powinien dokładnie orientować się w tym, czy już pora na
zbieranie miodu i ile go można zabrać, aby reszty starczyło pszczołom na
całą zimę. W zasadzie bartnik stara się jak najmniej ingerować w
dokładnie ułożony mechanizm życia pszczół, gdyż miód wówczas będzie
lepszy.
umiejętności i doświadczenie myśliwego i orientować się w śladach, jakie
pozostawiają po sobie zwierzęta, aby umieć odróżniać ślady niedźwiedzia
i kuny, znanych ze swego zamiłowania do miodu. Dla ochrony pszczół
przed zakusami ze strony niedźwiedzi nasi przodkowie już dawno temu
wynaleźli wymyślne urządzenie nazywane tukmak. Z wyglądu jest całkiem
niewinne: drewniana deska czy kawał bierwiona, powieszone nad barcią.
Gdy niedźwiedź, skuszony czarodziejskim aromatem miodu, włazi na drzewo,
z niecierpliwością odpycha łapą przeszkadzający mu kawałek drewna,
który najpierw odchyla się, a potem wraca na miejsce, zadając cios w
miłośnika słodyczy. Niedźwiedź uderza mocniej – a tukmak wraca na
miejsce szybciej i uderza jeszcze bardziej boleśnie. I tak do czasu,
dopóki poważnie pobity niedźwiedź nie spadnie rycząc z drzewa, bez
żądanego trofeum.
niedźwiedziem istnieje do dziś, barcie znajdują się bowiem na terenach
chronionych, gdzie dzikie zwierzęta mają całkowitą swobodę. „I tu sam
tylko tukmak już nie pomoże, – opowiada dyrektor rezerwatu przyrody
Szulgan-Tasz Michaił Kosariew, który ładny kawał życia spędził na
łażeniu po drzewach po miód. – Jeśli niedźwiedź znajdzie barć
zawierającą miód, nie uspokoi się, dopóki nie dotrze do niej. Trzeba z
tym coś robić. Ponieważ uzyskanie licencji zezwalającej na polowanie na
niedźwiedzia nie jest łatwym zadaniem, musimy instalować pułapki.
trudne życie ma niedźwiedź łakomczuch. Lecz jest on jednak szkodliwy:
niszczy barcie doszczętnie i wszystkie pszczoły giną. Gorzej od
niedźwiedzi zachowują się tylko złodzieje, którzy zabierają dosłownie
wszystko. Aby szybciej dotrzeć do barci, mogą nawet spiłować drzewo, w
którym znajduje się dziupla z miodem. Dobrze, że zdarza się to nie
często, gdyż trudno znaleźć barcie, znajdujące się w gęstym lesie na
odludziu.
sobie bartnictwo jako rodzaj leśnego odpowiednika pasieki, gdzie zamiast
uli stoją drzewa z dziuplami, a rozleniwiony bartnik trudni się jedynie
włażeniem na drzewa po schodkach. Trzy tysiące rubli (czyli 300
złotych) za kilogram tego leczniczego smakołyku wcale nie jest ceną
przesadną.
Źródło: 100 $ za kilogram miodu z Baszkirii