Zapomniany skarb: Przełom Kamienicy, czyli Najlepsze miejsca w Izerach, których nigdy nie znaliście
Jak zapewne wiecie, jestem miłośnikiem Dzikiego Wąwozu w Maciejowcu, ale po dzisiejszym dniu muszę powiedzieć jedno: pod względem czysto krajobrazowo-krajoznawczym (pomijając wartość dodaną tworzoną przez park i pałac) przełom Kamienicy bije Dziki Wąwóz na głowę!
Po pierwsze, jest dzikszy. Po drugie, kwestia skali. Wycieczka trwa dobrą godzinę, a Kamienica tutaj to nie strumień, który znacie z Chromca, czy rzeczułka ze Starej Kamienicy – to rzeka pełną gębą, szeroka, rwąca, z łoskotem przebijająca się przez granitognejsy izerskiego pogórza… Dzisiaj, dzień po wielkiej fali, jej ogrom i moc były momentami powalające, jakby energia rzeka sięgała daleko poza jej brzegi…
W Barcinku trzeba przekroczyć mostek, skręcić w prawo ścieżynką przed samym byłym sanatorium, przejść mostkiem na drugą stronę i stamtąd cały czas prosto, wyraźną, dobrą drogą-ścieżką, która doprowadzi nas aż do ujścia Kamienicy do Bobru. Po drodze napotkamy grzybne lasy, czaple, mnóstwo skałek i odsłonięć skalnych, w tym kilka świetnych jaskiniopodobnych przy samej drodze, w sam raz do penetracji dla nawet młodszej młodzieży, następnie kilkunasto(kilkudziesięcio?)metrowe stromizny, potężne progi, tamy i głazowiska, pozostałości starej infrastruktury turystycznej autorstwa RGV (mostki, słupki, ścieżki), w tym niektóre dość tajemnicze, a na samym końcu konfluencję iście amazońską, tak szeroką i majestatyczną, jakbyśmy patrzyli na Ukajali wpadającą do Amazonki (choć ta jest oczywiście dopływem prawym, a Kamienica lewym)…
I jeszcze jedno: nie zdziwcie się, jeżeli usłyszycie głosy. Ta rzeka gada. W każdym razie dzisiaj tak było: grzmoty, stuki, burknięcia, skrzypienia, głuche echa, a kilka razy aż podskoczyłem, rozglądając się, czy kto koło mnie nie stoi…
Miejsce idealne na lekko ambitną wycieczkę rodzinną albo poranną turystyczną przebieżkę – tam i z powrotem to jakieś trzy godziny, a w wielu miejscach po drodze aż prosi się, żeby urządzić sobie nadrzeczny piknik…
Druga wersja: wcale nie wracać, tylko przekroczyć ostatni mostek i walić żółtym szlakiem godzinkę czy półtorej prosto na Pokrzywnik i Maciejowiec…!
Źródło: Zapomniany skarb: Przełom Kamienicy, czyli Najlepsze miejsca w Izerach, których nigdy nie znaliście