W Nowym Sączu ciężko kupić pełnowartościowy wyrób pszczeli
łatwo znaleźć tutaj dobry, lokalny produkt. Dzieje się tak, choć na
sklepowych półkach miodów nie brak, a w wielkich sieciowych marketach
jako producenci królują sądeckie firmy. Słoik 0,9 litra
„wielokwiatowego” kusi promocyjną ceną ok. 11 zł. Jest nawet
„spadziowy”, mimo że w małych sklepach pszczelarskich i okolicznych
pasiekach pozostało po nim jedynie wspomnienie – w minionym roku spadzi
nie było i ostatnie zapasy rozeszły się jesienią.
Lektura etykiety rozwiązuje zagadkę – sklepowy „miód”
nie pochodzi zwykle z Polski, stanowi jedynie mieszankę wyrobów „z
krajów UE” bądź z „krajów UE i spoza UE”.
- W lokalnych warunkach nie ma szansy wyprodukować miodu w cenie kilkunastu złotych za
kilogram. Miejscowy, dobrej jakości musi kosztować przynajmniej 30 – 45
zł – mówi Jacek Nowak, znany pszczelarz z Kamiannej.
- Na cenę składają się m.in. niemałe koszty ochrony pszczół przed
chorobami i kontrola weterynaryjna. Ostatnie anomalie klimatyczne też
nie sprzyjają bartnictwu.
Firmy rozlewające miód skupują go sporo od lokalnych pszczelarzy. Cieszy się sporym powodzeniem w Europie, trafia m.in. do Niemiec i Francji. Do Polski sprowadza się tańsze, mniej wartościowe
miody „z krajów UE i spoza UE”, czyli Włoch, Hiszpanii, Argentyny,
Brazylii i Chin.
- Etykiety powinny zawierać szczegółową informację o tym, gdzie
powstał produkt, czy jest miejscowy, czy sprowadzany i skąd – zauważa
Nowak. – Wtedy konsument mógłby dokonać świadomego wyboru.
Miód jako substancja biologicznie czynna, wrażliwa na warunki
przechowywania, łatwo traci zalety lecznicze, stając się zwykłym
słodzikiem. Właściwości odczulające w alergiach na pyłki zachowuje tylko
w promieniu 100 km od pasieki.
- Miód importowany powstaje w bezpiecznych pod względem higieny
warunkach, firmy rozlewające go podlegają surowej kontroli – zapewnia
Tadeusz Leśniak, wiceprezes Karpackiego Związku Pszczelarzy w Nowym
Sączu. – Wiadomo jednak, że ten pochodzący bezpośrednio z pasieki
uchodzi za najbardziej wartościowy.
Szukanie „naturalnego” miodu
na targowisku wiąże się ze sporym ryzykiem dla zdrowia. Nie wiadomo,
czy pszczoły przeszły kontrolę weterynaryjną i ich wyrób jest wolny od
zanieczyszczeń.
- Badamy pozostałości z ula na obecność antybiotyków, metali
ciężkich i związków chemicznych – zaznacza Włodzimierz Janczy, zastępca
powiatowego lekarza weterynarii w Nowym Sączu. – Bywa że wychwytujemy
takie substancje. Nawet przy dobrej woli, nikt bowiem nie jest w stanie
śledzić trasy pszczół i zagwarantować, że sąsiad nie stosował
szkodliwych pestycydów.
Źródło: gazetakrakowska.pl
Źródło: W Nowym Sączu ciężko kupić pełnowartościowy wyrób pszczeli