Ratujmy pszczoły! Katastrofa nadchodzi…
Niektóre grupy pszczelarzy nadal mają wizje totalnej zagłady pszczół. Ale również oni wypowiadają się, że pszczelarstwo Polskie ma się dobrze. Czyli raz mówią tak, a raz inaczej…
Jeśli
tak dalej pójdzie, będziemy – jak Chińczycy – biegać po polach z
piórkami i sami zapylać rośliny. Zimy nie przeżywa 70 procent pszczelich
rodzin.
Pszczoły są osłabione, przez roztocza, które przywędrowały do
nas z Azji i choroby wirusowe. Te co przeżyją, dziesiątkują rolnicze
opryski.
- Kiedy zwracamy rolnikom uwagę, mówią, że jeśli nam
się nie podoba, to możemy podczas oprysków trzymać pszczoły w ulu. Ale
pszczoła to nie krowa, którą można przywiązać na postronku – denerwuje
się Zdzisław Gmyrek pszczelarz, a za razem prezes Wojewódzkiego Związku
Pszczelarzy w Opolu.
Najwięcej owadów ginie na terenach, gdzie
występują duże areały rzepaku. Bo rzepak, obok gryki, jest jedną z dwóch
roślin uprawnych z których pszczoły zbierają nektar. A rolnicy i
plantatorzy, aby chronić uprawy spryskują je chemicznymi preparatami.
- Pszczoły mają 80 procent udziału w zapylaniu drzew i krzewów. Jeśli
one znikną, wiele drzew (między innymi czereśnie, śliwy i grusze) nie
wyda w ogóle owoców albo zbiory będą zdecydowanie mniejsze. To byłaby
absolutna katastrofa – przekonuje Andrzej Kowalik.
Pszczelarze twierdzą, że problem można rozwiązać…
Źródło: Ratujmy pszczoły! Katastrofa nadchodzi…