Miodu jak na lekarstwo
Najzdrowszy ze wszystkich słodkości. Pszczelarze nie mają wątpliwości – miód to jeden z najcenniejszych produktów spożywczych. Że to samo zdrowie i piękno wiedziano już wieki temu. Hipokrates nazwał go eliksirem życia, a Kleopatra zażywała kąpieli z olejkami na bazie produktów pszczelich. Jednak amatorzy polskiego miodu muszą się uzbroić w cierpliwość. Zamiast słoików ze słodkim nektarem – puste półki. Krajowe zapasy niemal się wyczerpały.
- Cud miód – to z pewnością nieodpowiednie określenie na obecną sytuację! – przyznaje zmartwiony Tomasz Sztreker, pszczelarz z powiatu toruńskiego.- Naprawdę brakuje miodu! Z kolegami mamy stałych odbiorców i oni ciągle dopytują się o miód, a my z przykrością, ale musimy odsyłać ich z kwitkiem… Nie ma już miodu! Dlatego mam już naprawdę długą listę zamówień na nowe zbiory!
A jakie będą kolejne miodobranie – nie wiadomo. Dopiero zbliża się początek sezonu pszczelarskiego. To właśnie między innymi od przygotowań pszczelarzy zależy ile miodu uda się zebrać za kilka miesięcy.
Na to, czy zbiory będą miały słodki czy gorzki smak, niemały wpływ będzie miała również pogoda. A ta w ubiegłym roku popsuła szyki pszczelarzom. Właśnie przez to miodu w pasiekach już nie ma. W ubiegłym roku najpierw opóźnione były pierwsze obloty, a potem było tylko gorzej.Długotrwałe susze przeplatane ulewami oraz zimne noce spowodowały, że pszczoły przyniesiony pokarm zużywały na własne potrzeby. Zbierano więc od 3 do 5 kg miodu od rodziny pszczelej.
Na początku pszczelarze nie narzekali tylko na zbiory miodów gryczanych i wielokwiatowych. Problemy były za to z miodami spadziowymi zarówno z drzew iglastych, jak i liściastych. Jeśli spadź się nawet pojawiała, to po kilku dniach była spłukana przez deszcze. Na dodatek bardzo słabo kwitły akacje i lipy. Tymczasem zimowe kłęby w ulach już wkrótce przejdą do przeszłości. Co prawda pszczół nie należy jeszcze niepokoić podczas zimowli, ale już czas na wymianę ramek czy naprawę sprzętu pszczelarskiego.
A słodko, póki co – nie jest. Mniej miodu, ale także pszczół. W 2010 roku ubytki sięgnęły 10 proc. Przyczyniły się do tego między innymi złej jakości cukier, środki chemiczne i zaprawy nasienne. Wiele pasiek, m.in. na Kujawach i Pomorzu, świeci pustkami.
- Tak zwany syndrom masowego ginięcia pszczół przychodzi z Zachodu i niestety to nie pozostaje bez wpływu na nasze pasieki w kraju. Pszczół jest mniej, miodu więc także – przyznaje Tadeusz Dussa, prezes okręgowego Związku Pszczelarzy w Toruniu.
Na dodatek, mimo stosowania leków o różnych substancjach czynnych i zabiegów leczniczych, w ulach wciąż sieje spustoszenie warroza. Pszczelarze już teraz alarmują, że środki ochrony są coraz droższe, a w tym roku niektóre podrożały nawet o połowę. Krajowego miodu jest więc bardzo mało, a skup jest sporadyczny. Firmy, które nie zadbały o zapasy mogą nawet wypaść z rynku.
Polscy pszczelarze liczą straty nie tylko przez pogodę, ale także przez przepisy. Odkąd pozwalają na to przepisy, krajowy miód jest często mieszany z importowanym z Chin i wzbogacany m.in. o pestycydy. - Rynek jest zalewany miodem z Chin. A on jest skażony antybiotykiem, my nie możemy go w pasiekach krajowych stosować! To niezdrowe, ale który konsument o tym pomyśli, gdy bierze ze sklepowej półki miód tańszy, importowany zamiast polskiego? A przecież nie jest sztuką produkować miód tani, ale służący zdrowiu! – tłumaczy pszczelarz Józef Pitrus.
Po pierwszych zbiorach za polski miód trzeba więc będzie słono zapłacić. Eksperci już zapowiadają, że ceny słodkiego nektaru mogą wzrosnąć przynajmniej o połowę. Wtedy do krajowego przetwórstwa może trafić miód nie tylko z ukraińskiego czy węgierskiego rynku, ale nawet z Ameryki Południowej czy Afryki.
Źródło: Miodu jak na lekarstwo