Gdzie jest miód MADE IN POLAND?

Spożycie i produkcja miodu
stale w Polsce rosną. Naszym pszczelarzom udaje się odpierać nawet ataki
na nasz rynek chińskich produktów miodopodobnych. Dużo gorzej wygląda
walka z chorobami i budową marki  polskiego miodu za granicą.

W maju tego roku na hotelu Hyatt w centrum Warszawy jako pierwszym w
Polsce zainstalowano małą pasiekę. Po kilku miesiącach udało się zebrać
około 20 litrów miodu. Ponieważ hotel mieści się zaraz przy Łazienkach
Królewskich,  więc wytwór pracy pszczół dostał nazwę „Łazienki Gold”.
Podobno smakuje wyśmienicie.

- Wykorzystujemy go przy przyrządzaniu posiłków w naszej kuchni, ale w
głównej mierze promujemy go w naszym bufecie podczas śniadań. Wykładamy
go na specjalnie przygotowanym miejscu. Klienci naszego hotelu bardzo go
sobie chwalą – mówi Karolina Gochnio z Hyatt Regency Warszawa. 

Na terenie m.st. Warszawa obowiązuje całkowity zakaz hodowli pszczół !!! 

To małe wydarzenie pokazuje z jakim namaszczeniem
traktujemy dziś pszczoły. Według niektórych antropologów wynalezienie
przez człowieka sposobu na wytwarzanie miodu pitnego, pierwszego
alkoholu, to moment przejścia z natury do kultury.  Kiedyś miód był
głównie używany do słodzenia, dziś traktujemy go raczej jako lekarstwo.

- Polacy spożywają około  0,65-0,7 kg miodu rocznie. To dużo mniej niż
średnia w starej Unii. Dla przykładu Grek je ponad 3,5 kg rocznie, a
Niemiec  około 2 kg rocznie.  W naszym kraju nie ma jeszcze mody na 
apiterapię, czyli zapobiegawczego spożywania miodu. U nas na razie
sięgamy po niego głównie gdy zachorujemy – mówi Tadeusz Sabat, prezes
Polskiego Związku Pszczelarskiego.

Miodu cały czas za mało

W  tym roku nasze pasieki dały około 22 tys. ton miodu. Zbiory nie są
najlepsze ze względu na kiepską pogodę. W rekordowym  zeszłym roku
zebrano aż 28 tys. ton. Choć produkcja od lat rośnie, to nie nadąża za
rosnącą konsumpcją. Średnia z ostatniej dekady to około  17 tys. ton
zbiorów rocznie, ale zapotrzebowanie to nawet 27-28 tys. ton.

Obecnie rocznie sprowadzamy więc kilka tysięcy ton miodu.
Jednocześnie 2-3 tys. ton eksportujemy. Najbardziej popularny i lubiany
jest nasz miód wrzosowy – kupują go Niemcy, Francuzi a nawet
Portugalczycy. Jest on najdroższym produktem polskich pszczelarzy. Za
jego kilogram trzeba zapłacić ponad 35-40 zł w sprzedaży bezpośredniej. W
sklepie niemieckim wart będzie już 20 euro.

Co ciekawe sukces polskiego miodu to zasługa Związku Radzieckiego,  a
dokładniej jego wojska. To właśnie z byłych baz i nieużywanych już
poligonów, które dziś przekształciły się we wrzosowiska pochodzi ten
miód.  Dziś pomaga też Unia Europejska. Wiele osób tylko dla dopłat
kupuje sobie grunty rolne i obsiewa je np. rzepakiem. Ponieważ nie
zbiera go, a liczy tylko na pieniądze z Brukseli więc nie stosuje
żadnych pestycydów. Dla pszczół to więc idealna uprawa.

Mieszanka, czyli 99 proc. z Chin

W polskich sklepach trudno jednak uświadczyć miód czysto z naszych
pasiek. Większość oznaczonych jest enigmatycznym stwierdzeniem:
„mieszanka miodów wyprodukowanych w UE i krajach spoza UE”. Problem w
tym, że prawo nie precyzuje ile tego europejskiego miodu powinno być w
słoiku. Często więc na litr miodu  tylko 10 ml pochodzi od polskich
pszczół. Reszta to import z Chin.

- Taki miód nie ma dla naszego zdrowia żadnych właściwości zdrowotnych.
Łączenie miodów najczęściej wiąże się z ich podgrzaniem w celu uzyskania
płynności i standaryzacji. To właśnie ten proces zabija wszystkie
walory miodu – mówi prezes PZP.

Druga sprawa to kwestia alergii. Picie miodu, a szczególnie tego
wielokwiatowego, jest naturalną szczepionką na pyłki. Pod jednym
warunkiem. Musi to być miód
z terenu na którym żyjemy. Spożywanie znacznych ilości miodu z innych
regionów wywołuje efekt odwrotny – zamiast leczyć alergię, wywołuje ją.

Samo sformułowanie”mieszanka miodów wyprodukowanych w UE i krajach spoza
UE” pojawiło się na słoikach z miodem po skandalu związanej z chińskim
produktem. W jednej z partii z Państwa Środka wykryto bardzo szkodliwy
dla człowieka chloramfenikol. Po aferze z opakowań zniknął więc napis
Made in China.

Dziś pszczelarz to jednocześnie handlowiec

Niestety, ale mieszanki miodów dostępne w sklepach coraz częściej
sprzedawane są także przy leśnych drogach jako produkty regionalne.
Część osób kupuje je po prostu taniej w dyskoncie, przelewa do słoika i
sprzedaje turystom.
- Mam klientów, którzy przyjeżdżają do mnie tylko jeden raz by sprawdzić
czy w ogóle mam pasiekę. Później miód zamawiają już w internecie. To są
ludzie, którzy chcą wiedzieć, że mają do czynienia z pszczelarzem, a
nie jakimś biznesem – mówi Tomasz Miodek, pszczelarz od 10 lat i autor bloga o miodzie.

Jego pszczelarstwo
to sześć miesięcy pracy po nawet kilkanaście godzin dziennie siedem dni
w tygodniu. A gdy pszczoły idą spać, to jak sam mówi można sobie
pojechać do Indii.  Rocznie zbiera około 7 ton różnego rodzaju miodu,
który sprzedaje wysyłkowo, na swojej farmie lub rzadziej na targach. 
Nie licząc rolników, którzy mają dwa-trzy ule na swoim podwórku, to
takich jak on pszczelarzy jest najwięcej.

I jeśli ich pszczół nie zaatakuje żadna warrioza, to wiedzie mu się
całkiem nieźle. Polscy pszczelarze około 65 proc. swojej produkcji
sprzedają tak jak Tomasz Miodek bezpośrednio konsumentom. Im chińska
konkurencja jest niestraszna. Omijając pośredników mają szansę zarobić
najwięcej, a Polacy chętniej kupują miód bezpośredni od pszczelarzy niż w
sklepie.

Kilogram miodu według danych Ministerstwa Rolnictwa kosztuje u nich
około 22 zł. W skupie za ten sam miód wielokwiatowy dostaną 8-9 zł. I
tak jednak do pośredników trafia ok. 24 proc. produkcji, 10 proc.
największe pasieki sprzedają bezpośrednio do sklepów. 

Jednocześnie polscy pszczelarze są zwolnieni z płacenia podatków jeśli mają do 80 rodzin pszczelich. Ponieważ nikt tego nie sprawdza, więc w zasadzie wszyscy polscy producenci nie płacą podatku.

- Najważniejsza rola pszczół to nie dawanie miodu, ale zapylanie. Według
wyliczeń Unii Europejskiej każdy ul przynosi gospodarce 1070 euro
rocznie. Jeżeli pszczoły dają tyle, a nie biorą za zapylanie żadnych
pieniędzy, no to trudno żeby ich właścicieli opodatkowywać – mówi
Tadeusz Sabat.

Niemcy boją się Made in Poland

Sprzyjające pszczelarzom przepisy podatkowe, stosunkowo nieduża ilość
chemii stosowana przez polskich rolników oraz dotacje z Unii
Europejskiej sprawiają, że liczba pszczelich rodzin stale rośnie. Przez
ostatnią dekadę wzrosła z 900 tys. do  około 1,3 mln. To jednak cały
czas za mało. Szacuje się że Polska potrzebuje ok. 2 mln pszczelich
rodzin.

- Dwa razy większe od nas  Niemcy mają około 700 tys. uli. U nich
zapotrzebowanie na pszczoły jest ogromne. Szukając rozwiązań patrzą na
nas i nasze pszczelarstwo – mówi Tadeusz Sabat.

Nie do końca zgadza się z nim największy polski producent miodu Janusz Kasztelewicz.

- Pszczelarstwo jest bardzo ryzykowne. W jeden rok można stracić
wszystko. Mam kolegę, który miał 500 rodzin pszczelich. Jego ule
zaatakowała choroba i został z 40 rodzinami. Pomoc w odtworzeniu pasieki
trudno uzyskać – opowiada właściciel firmy Sądecki Bartnik.

Dodaje też, że problemem jest wypromowanie marki polski miód.
Podobno niemieccy pszczelarze swego czasu płacili nawet swoim gazetom
za dyskredytowanie naszych wyrobów. Dziś korzystają z tego samego chwytu
co Chińczycy na naszym rynku.
- Sprzedałem ostatnio kilkaset ton miodu z zeszłego roku do Niemiec. 
Tamtejszy producent sprzeda go z napisem Made in Germany lub napisze na
opakowaniu, że to mieszanka miodów z Unii Europejskiej – żali się Janusz
Kasztelewicz.

Żeby bronić swoich praw duzi producenci kilka miesięcy temu założyli
Stowarzyszenie Pszczelarzy Zawodowych. Choć przyłączyło się do niego
zaledwie 0,5 proc. z około 50 tys. polskich pasiek, to odpowiadają oni
za około 15 proc. produkcji polskiego miodu. Może oni sprawią, że Niemcy spróbują miodu Made in Poland?



Źródło: Gdzie jest miód MADE IN POLAND?


Podobne wiadomosci:

  • Eko Szanghaj made in Poland
  • Międzynarodowe Targi Suplementów Diety i Żywności Funkcjonalnej – NutraFood Poland 2024
  • Beekeeping in Poland (2)
  • Skomentuj:

    You must be logged in to post a comment.

    skanowanie Lublin kopiowanie wydruki lublin centrum format lublin wielkoformatowe format serwis ekspresów serwis ekspresów Lublin w Lublinie skanowanie lublin