Dylematy cukierników
Trudno sobie wyobrazić święta bez tradycyjnego mazurka czy wielkanocnej baby. Ale w biznesie cukierniczym robi się coraz mniej słodko… Czy ceny będą rosły?
Dybalscy zajmują się cukiernictwem od pokoleń. – Robił to mój dziadek, potem ojciec, a teraz ja – opowiada Robert Dybalski, właściciel cukierni. W 1990 roku przejął interes od ojca i zaczął go rozwijać. Wtedy zaplecze miało tylko 60 m kw. Z czasem otwierał nowe cukiernie. Teraz ma ich 18, a część produkcyjna zajmuje 500 m kw.
Kiedy rozmawiamy w biurze, na zaplecze podjeżdża jedno auto za drugim. Kolejne kokoszki wędrują równo poukładane w plastikowych pojemnikach. Do niewielkiego biura co chwilę ktoś wchodzi. Telefon nie przestaje dzwonić. W pewnym momencie Dybalski rozmawia równocześnie przez dwa aparaty i podpisuje jakieś dokumenty.
- Kiedyś było więcej zamówień. Ludzie wcześniej się umawiali. Łatwiej można było coś zaplanować. Teraz sprzedajemy na bieżąco to, co wyprodukujemy – opowiada. Dybalski zarzeka się, że wszystko robione jest z naturalnych składników. Żadnej chemii. Narzeka na konkurencję ze strony hipermarketów. – Kiedyś był szał na chemię. Ale to powoli mija. Ludzie wracają do tego co tradycyjne – opowiada. – Wszystkie wyroby pieczemy według starych receptur. Niektóre z nich mają ponad sto lat. Szanujemy tradycję, ale wprowadzamy też nowe produkty. Klientki oczekują czegoś bardziej lekkiego i deserowego, bo zwracają większą uwagę na linię – tłumaczy cukiernik.
W tym słodkim królestwie jest jednak łyżka dziegciu – interes, głównie z powodu cen cukru, robi się coraz mniej opłacalny. A zakład cukru zużywa sześć ton miesięcznie. Cukier skoczył z 2,4 zł na 4,5 zł. Był taki moment, że w hurtowniach kosztował tyle co w marketach – żali się cukiernik. Cukiernicy stoją między młotem a kowadłem. Jeśli podniosą ceny, stracą część klientów. Jeśli nic nie zrobią, produkcja może okazać się nieopłacalna. – Nie podnosimy cen. Tradycyjny mazurek kosztuje 14 zł, tyle co w ubiegłym roku. Ale jest coraz ciężej. Wszystko zdrożało: prąd, gaz, mąka, tłuszcze. – Na razie czekamy. Liczę, że wszystko się uspokoi. Tłuszcze i mąka powoli wracają do wcześniejszych cen. Teraz pora na cukier. Co dalej, zdecydujemy po świętach – dodaje.
Michał Frąk
* Jak wynika z najnowszych doniesień GUS, w lutym 2011 r. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 3,6 proc. w skali roku. Najbardziej podrożał cukier (o 9,6 proc.). Rosły również ceny mąki i pieczywa. Więcej płaciliśmy za owoce, miód, tłuszcze roślinne, a także warzywa i ryby. Utrzymała się wzrostowa tendencja cen artykułów w grupie „mleko, sery i jaja” oraz cen mięsa wołowego i drobiu. Zanotowano również wzrost cen napojów bezalkoholowych, w tym kawy i soków, wód mineralnych i herbaty. Te wszystkie produkty mogłyby się znaleźć na świątecznym stole.
- Podwyżki cen żywności to ostatnio bardzo medialny temat, ale przede wszystkim realny problem – mówi Izabella Kamińska, dyrektor segmentu klientów detalicznych w Banku Millennium. – Tegoroczne Święta Wielkanocne odczujemy w naszych kieszeniach bardziej niż rok temu. Zakładając, że w ubiegłym roku wielkanocne zakupy kosztowały nas około 500 zł, w tym roku wydamy średnio o 18 zł więcej.
Źródło: Dylematy cukierników