Pomagamy pszczołom
Krystyna Wyzner
Powracające życie
Ubiegłoroczne zalanie przez wody Wisły gminy Wilków i gminy Łaziska odebrało większości mieszkańców dorobek życia. Zniszczone zostały sady, chmielniki, domy, zabudowania gospodarskie – źródło życia. Wśród sadowników owocowego zagłębia Lubelszczyzny jest grupa pszczelarzy, których pasieki z terenów zalanych przestały istnieć. Wobec ogromu nieszczęścia mieszkańców gmin Wilków i Łaziska nie sposób było żyć obojętnie. Iskrę nadziei na lepsze jutro zapalił wśród tamtejszych mieszkańców p. Zbigniew Pęcak – prezes Lubelskiego Towarzystwa Pszczelniczego, bo ludzkie nieszczęścia nie są Mu obojętne; tym bardziej, że tragedia ludzi dotkniętych powodzią rozgrywała się w sąsiedztwie. Wystarczyły wzmianki w Internecie i w „Pszczelarstwie” o nieszczęściu pszczelarzy wśród poszkodowanych i chęci niesienia pomocy, aby chcący i mogący nieść pomoc mogli to uczynić w sposób zorganizowany.
W owocowym zagłębiu Lubelszczyzny po ubiegłorocznej powodzi w miejsca wielu zniszczonych sadów zostały posadzone młode drzewka, z których plony będzie można zbierać dopiero za 4-5 lat. Chociaż nowych nasadzeń jest sporo, stanowi to jednak znikomy procent. Sadzonki są bowiem drogie i nie wszyscy mają na nie pieniądze.
O zrelacjonowanie przebiegu akcji niesienia pomocy powodzianom i jej podsumowanie poprosiłam prezesa Lubelskiego Towarzystwa Pszczelniczego pana Zbigniewa Pęcaka, który przejechał wiele kilometrów na własny koszt i przeprowadził wiele rozmów telefonicznych, aby znaleźć sposób na złagodzenie ogromu tragedii tamtych dni. W tym celu ponownie spotkaliśmy się, jak zwykle w Lublinie, i pojechaliśmy do naszych, już dobrych znajomych z zalanych terenów.
Pomoc dla potrzebujących realizowana jest przez Pszczelnicze Towarzystwo Lubelskie już od dawna. Od sześciu lat prowadzimy kolonie dla dzieci rolników i pszczelarzy oraz dla dzieci dysfunkcyjnych. Zawsze na organizowanych koloniach fundujemy kilka bezpłatnych miejsc dla dzieci z rodzin, których nie stać na sfinansowanie wypoczynku. W tym roku taki wypoczynek zaproponowaliśmy dzieciom z zalanych terenów. Koszty pokrywamy wtedy sami albo szukamy sponsorów.
W przypadku tragedii w gminie Wilków – terenu położonego nie tak daleko od Lublina, gdzie siedzibę ma Lubelskie Towarzystwo Pszczelnicze – reakcja moja była spontaniczna. Wiadomości o powodzi były przerażające. Ze strony mojej rodziny pierwsza pomoc dla Wilkowa była od brata i bratowej.
Kiedy pierwszy raz w czasie powodzi przyjechałem do Wilkowa, zobaczyłem straszny widok. Z bratem i bratową przywieźliśmy wtedy sprzęt i środki potrzebne do sprzątania. Widok dryfującego w wodzie ula uzmysłowił mi obecność pszczelarzy na zalanym terenie. Pomyślałem wtedy o konieczności zorganizowania pomocy dla pszczelarzy, którzy potracili również pasieki. Aby stworzyć możliwość niesienia pomocy, na stronach internetowych i na łamach „Pszczelarstwa” ukazały się informacje o tworzonym przy Lubelskim Towarzystwie Pszczelniczym funduszu asekuracyjnym z przeznaczeniem dla tych najbardziej potrzebujących. Wkrótce po opublikowaniu apelu zgłosił się do mnie Witold Wesołowski – sołtys z Radomirki i zapytał o pomoc typowo pszczelarską. Pomyślałem, że taka forma pomocy jest do zrealizowania. Z tym wyzwaniem Lubelskie Towarzystwo Pszczelnicze nie byłoby w stanie się zmierzyć. Pomyślałem więc o stworzeniu kilkuosobowej grupy, która uczestniczyłaby w organizowaniu pomocy. W krótkim czasie chęć wsparcia powodzian w ramach własnych możliwości zgłosiła Krajowa Rada Izb Rolniczych, Maria Gembala – hodowca z pasieki Mellifera z Żelkowa koło Siedlec, Sławomir Trzybiński, Dariusz Małanowski, który podjął się funkcji głównego koordynatora akcji pomocy oraz Danuta Dąbrowska z firmy ubezpieczeniowej, no i oczywiście „Pszczelarstwo”.
Pierwszą inicjatywą Lubelskiego Towarzystwa Pszczelniczego było spotkanie z pszczelarzami w świetlicy gminy w Wilkowie. Przybyło wtedy 12 pszczelarzy. Celem było zorientowanie się w potrzebach pszczelarzy i możliwościach pomocy. Potrzeb było bardzo dużo, bo cały majątek „poszedł” z wodą.
W czasie trwania „Apelu o pomoc” zaczęły zgłaszać się osoby niezwiązane z pszczelarstwem oraz pszczelarze oferujący dary rzeczowe. W pierwszej wersji pszczelniczy fundusz asekuracyjny miał pomóc pszczelarzom przy odbudowie pasiek, ale w pewnym momencie zaczęliśmy pomagać wszystkim, komu nasza pomoc była potrzebna. Wyjazdów do Wilkowa było około 12, w tym 8 z darami rzeczowymi. Na jesień mieliśmy już zadeklarowaną pomoc w postaci matek i odkładów. Czas jednak nie sprzyjał, aby taką pomoc w tym okresie na szerszą skalę przeprowadzić. Poza tym powodzianie musieli przede wszystkim zadbać o to, aby przed zimą mieć gdzie spędzić zimę. Trzy wyjazdy z pomocą wykonała Krajowa Rada Izb Rolniczych, której przedstawicielem był Adam Stępień. Dużą pomoc i wsparcie uzyskaliśmy z Krajowego Centrum Hodowli Zwierząt (podziękowanie kieruję do p. Marianny Stefaniak, która była całym motorem organizacyjnym). Sam wykonałem około 8 kursów do Wilkowa z terenu Lubelszczyzny, a 2 – z Warszawy. Cztery wyjazdy były typowo organizacyjne, na miejscu omawialiśmy poszczególne etapy pomocy i ustalaliśmy dalszą pomoc i jej charakter.
W jesiennym spotkaniu w Wilkowie w dniu 17 października 2010 roku uczestniczyli deklarujący natychmiastową pomoc pszczelarscy producenci – Jerzy Skiba (producent węzy z Pasieki koło Tomaszowa Lubelskiego), Dariusz Więcek (producent wszystkich typów uli wraz z wyposażeniem – firma DOBREULE-NORD z Bieczy w woj. Małopolskim), Władysław Cyc (pszczelarz zawodowy z Biszczy). Doszło wtedy do rozmów, w wyniku których producenci zadeklarowali sprzedaż swoich wyrobów przy znacznie obniżonych cenach. W akcji tej uczestniczył pan Ratajczak z Zakładu Stolarskiego Ratajczak z miejscowości Białe Piątkowo, poczta Miłosław.
Pszczelniczy fundusz asekuracyjny stanowiły dobrowolne wpłaty instytucji, firm i indywidualnych pszczelarzy. Większość wpłat wpłynęła od organizacji pszczelarskich. Pokaźnej wpłaty dokonały Koła z Nidzicy, Olsztynka, Mosiny, Czerwina, Kołobrzegu oraz Stowarzyszenie Pszczelarzy Polskich „Polanka”. Wymieniłem tylko organizacje, które pamiętam w tej chwili. Duże wsparcie finansowe i rzeczowe otrzymaliśmy od pszczelarzy zawodowych. Każda wpłata dla powodzian wpływała pod hasłem „pomoc dla powodzian” albo „powódź”. Wpłaty były księgowane osobno. Łącznie wpłacono 12 888,72 zł. Wszelkie wpłaty i darowizny były ewidencjonowane na naszym portalu internetowym – www.ltp.net.pl (przy okazji składam podziękowania Sławomirowi Przybyszewskiemu). Każdy miał możliwość śledzenia na bieżąco wszystkich naszych działań. Ze wszystkich spotkań sporządzano protokoły, które także zamieszczano na portalu. Fundusze były komisyjnie (Lubelskie Towarzystwo Pszczelnicze, „Pszczelarstwo” – redakcja, Krajowa Rada Izb Rolniczych, przedstawiciele poszkodowanych terenów) podzielone na tereny powodziowe – wilkowski z prośbą o pomoc dla 8 pszczelarzy i świeciechowski na wniosek Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Warszawie z prośbą o pomoc dla 1 pszczelarza.
Dzięki naszej działalności w rejonach Wilkowa i na Powiślu przybyło około 200-300 uli (informacja od producentów). Teraz (25 maj 2011 – red.) jest czas na zasiedlanie tych uli.
W maju tego roku twarze odwiedzanych pasieczników były pogodne, mimo zmęczenia po trudzie remontowania domów, odtwarzania sadów i pasiek. W oczach nie widać już było ani przerażenia, ani marazmu sprzed roku. Chociaż wiele jeszcze trzeba zrobić, mają dość sił, aby wytrwać w mozolnej walce o odzyskanie tego, co zabrała Wisła. Mają przecież siebie i sprawdzoną nadzieję na istnienie ludzi wielkich serc.
Źródło: Pomagamy pszczołom